wtorek, lipca 17, 2012

Janusz Leon Wiśniewski, „Na fejsie z moim synem”


Jeśli lubisz pseudointelektualny bełkot (lub jak to zgrabnie ujął jeden z recenzentów: "genialne, literackie dresiarstwo"), koniecznie kup tę książkę.

8 komentarzy:

  1. Ja od samego początku obchodzę tego autora szerokim łukiem. Rozumiem, że teraz ma być jeszcze szerszy? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On pisze ciągle tę samą książkę. I twierdzi, że zna się na kobietach. ;)

      Usuń
  2. Warto przeczytać chociaż kilkadziesiąt stron, żeby samemu się przekonać. Dla mnie książka jest pusta, irytująca, po prostu słabiutka. Na szczęście czytało się szybko, poddałem się dopiero w połowie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisanina Masłowskiej. :P

      Usuń
    2. Masłowską oddaliłem po trzech stronach. A tu mowa o kilkudziesięciu ;P

      Usuń
  3. Jednym słowem: pretensjonalne. (zgaduję) Czyli nie dla mnie choć zdarzyło mi się kilkakrotnie polubić grafomańskie rzeczy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grafomanię często się nieźle czyta :) szybko i łatwo, a potem równie łatwo się zapomina.

      Usuń
  4. Żona przeczytała. Szczerze mi odradziła - ufam jej w 100% :)

    OdpowiedzUsuń