W "Uporczywym echu" brytyjski pisarz - potomek konińskich emigrantów - odtwarza świat, którego nie ma - przedwojenne wielkopolskie miasteczko z jego nieistniejącymi mieszkańcami, przedstawiając go sugestywnie i interesująco nie tylko dla koninian.
Zawsze miałam tendencję do kwiecistych wypowiedzi. :) I to czasami wraca. Poprawię się, naprawdę. Ale to zostawię i nie będę ciąć. Piszcie sobie, co chcecie.
@Anonimowy Tak. Trafiłaś w sedno. szczególnie, jeśli zna się miasto, którego książka dotyczy, jej lektura dostarcza dodatkowych wrażeń: człowiek uświadamia bowiem sobie, że stąpa po tych samych ulicach, które tętniły zupełnie innych życiem i należały do nieistniejącego już, a fascynującego świata. Do tego nie sposób odmówić Theo Richmondowi talentu literackiego.
Zdanie to zdanie :-) Ale uśmiechnąłem się, czytając :-)
OdpowiedzUsuńZawsze miałam tendencję do kwiecistych wypowiedzi. :) I to czasami wraca. Poprawię się, naprawdę. Ale to zostawię i nie będę ciąć. Piszcie sobie, co chcecie.
OdpowiedzUsuńAndrzejewskiego i tak nie przebiłaś ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Świetna książka.
OdpowiedzUsuńPoszukiwanie śladów świata, którego ostatni świadkowie właśnie odchodzą.
@Anonimowy Tak. Trafiłaś w sedno. szczególnie, jeśli zna się miasto, którego książka dotyczy, jej lektura dostarcza dodatkowych wrażeń: człowiek uświadamia bowiem sobie, że stąpa po tych samych ulicach, które tętniły zupełnie innych życiem i należały do nieistniejącego już, a fascynującego świata. Do tego nie sposób odmówić Theo Richmondowi talentu literackiego.
Usuń