niedziela, lipca 29, 2012

Michalina Olszańska, „Dziecko gwiazd. Atlantyda”


Co z tego, że pełna błędów, że naiwna do bólu, telenowelowa w dialogach, a kiczowata w opisach, jeśli mimo to wciąga w bajkową historię przemiany atlantydzkiej księżniczki Meihny i nie pozwala się oderwać od opowieści aż do ostatniej strony?

2 komentarze:

  1. Właściwie to trudno powiedzieć, że polecam tę książkę. Tak naprawdę polecam ją tylko jeśli macie pięć godzin do stracenia, bo tyle mi zabrało jej przeczytanie. Naiwność granicząca z bólem, ale jednak jest w tym "coś", co pozwala mi prorokować tej dziewczynie wielką karierę.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze, dla ciekawych, dlaczego w ogóle się tym zainteresowałam: zafascynowała mnie myśl o nastolatce. Oto Michalina: http://www.youtube.com/watch?v=rJNAfHXxnL8&feature=related

    Taka literacka Lolita, choć już parę lat za stara...

    OdpowiedzUsuń