Kim jest Konstanty Willemann i gdzie rozgrywa się jego rozpaczliwa walka o tożsamość: w Warszawie pierwszych miesięcy II wojny czy we śnie morfinicznym, lecz „gdzie”, to ostatecznie nieważne, bo historia podporucznika 9 pułku ułanów z Trembowli, czystego Niemca po matce i ojcu, prawdziwego Polaka w jego duszy utracjusza, birbanta, morfinisty i niedoszłego artysty, gdziekolwiek by się nie rozgrywała, to wciągnie każdego, nie tylko dzięki wyśmienitemu stylowi literackiemu autora, lecz także jego erudycji, fenomenalnemu wręcz warsztatowo tworzeniu światów równoległych oraz – last but not least – igraniu z najświętszymi mitami najnowszej historii Polski.
poniedziałek, czerwca 24, 2013
Szczepan Twardoch, „Morfina”
Kim jest Konstanty Willemann i gdzie rozgrywa się jego rozpaczliwa walka o tożsamość: w Warszawie pierwszych miesięcy II wojny czy we śnie morfinicznym, lecz „gdzie”, to ostatecznie nieważne, bo historia podporucznika 9 pułku ułanów z Trembowli, czystego Niemca po matce i ojcu, prawdziwego Polaka w jego duszy utracjusza, birbanta, morfinisty i niedoszłego artysty, gdziekolwiek by się nie rozgrywała, to wciągnie każdego, nie tylko dzięki wyśmienitemu stylowi literackiemu autora, lecz także jego erudycji, fenomenalnemu wręcz warsztatowo tworzeniu światów równoległych oraz – last but not least – igraniu z najświętszymi mitami najnowszej historii Polski.
Powieść historyczna! Tym bardziej muszę ją przeczytać. A świetny styl jest dodatkowym smaczkiem, który zawsze skusi. :)
OdpowiedzUsuńOstrzegam, że to dość specyficzna powieść historyczna - osadzona w realiach początku II wojny światowej, są drobiazgi, które ją zakotwiczają w tym czasie, ale to jednak taka swoista "incepcja"; nie wiem, naprawdę nie wiem, czy - jak pisałam - akcja rozgrywa się w morfinicznym śnie, czy w rzeczywistości. Styl zaś jest świetny, momentami wręcz zatrzymywałam się, żeby jakiś fragment po raz drugi przeczytać, żeby tym doborem słów się nacieszyć.
UsuńMiejscami ten zapierający dech styl staje się nieznośny i męczący. Niepotrzebne niektóre dłużyzny. Na szczęście nie ma ich zbyt wiele i nie przesłaniają udanej całości.
OdpowiedzUsuńZ bólem serca potwierdzam, że te "wizyjne" opisy są czasem za długie, ale doskonała konstrukcja całości wynagradza te drobne usterki.
Usuń