piątek, czerwca 28, 2013

„Wałkowanie Ameryki”, Marek Wałkuski

Tytuł dość dobrze oddaje treść książki, która wprawdzie odzwierciedla wysiłki autora w celu przybliżenia nam Ameryki od strony socjologicznej w przekroju historycznym i statystycznym, jednak sposób ujęcia tematu nie dodaje  książce duszy i czyni jej lekturę męczącą.






3 komentarze:

  1. @Tymoteusz Kwezal Nie czytałam książki Tomasza Zalewskiego, zatem trudno mi te dwie publikacje porównywać. Szanując Pana zdanie, pozwolę się z nim nie zgodzić. Szczerze mówiąc, książka red. Wałkuskiego nie zachęciła mnie do pogłębiania tematu. Przeczytałam ją przede wszystkim z racji sympatii do Autora oraz redaktora Kuby Strzyczkowskiego. Od lat jestem trójkowiczką i uwielbiam ich piątkowe rozmowy w popołudniowej audycji. Chwilami jednak miałam wrażenie, że czytam podręcznik, brakowało mi natomiast reporterskiego ducha, jakiego oczekiwałam w tym przypadku. Wałkuski wykonał mrówczą pracę, rzetelnie przygotowując się od strony merytorycznej, jednak czytając owoce jego harówki miałam wrażenie, że tytuł podsumowuje efekt. Co więcej, znajomi, którzy mieszkają w USA (tego nie sposób mi zweryfikować, gdyż w Stanach nigdy nie byłam) zarzucają książce ogólnikowość (tak, właśnie to, mimo operowania statystykami). Przyznać się muszę, że mnie ujęcie statystyczne nie bardzo odpowiada, ponieważ uważam, że takie potraktowanie tematu czyni z książki bezpłciowy zbiór danych. Żałuję, że taki jest efekt, miałam bowiem nadzieję, że red. Wałkuski jako osoba zamieszkująca w USA ma sporo spostrzeżeń osobistych, które mogłyby znaleźć odzwierciedlenie w treści książki. Poprawność stylistyczna i obfitość suchych danych to trochę za mało, jak dla mnie. Oczekiwałabym więcej miejsca na refleksje, wnioski osobiste, tego mi w "Wałkowaniu Ameryki" (zresztą tytuł mimo iż nawiązujący do nazwiska Autora, brzmi jednak dość nieszczęśliwie) zabrakło. Wzorem tego rodzaju książki są dla mnie np. "Opowieści z Wysp Owczych", stąd moje rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałem "Wysp Owczych", ale jestem świeżo po lekturze innej książki jednego z autorów. I w porównaniu do "Wałkowania Ameryki" wypada bardzo sucho i próżno tam szukać czegokolwiek "od siebie" czy doświadczeń autora w opisywanym środowisku. Wyglądałoby na to, że w "Wyspach Owczych" albo Wasielewski prezentuje inny styl, albo wspiera go współautor. Aż mnie teraz świerzbi, żeby sprawdzić!
    A samo "Wałkowanie Ameryki" chyba najbardziej męczące było gdzieś w początkach, kiedy było najwięcej statystyk. Później było ciut bardziej po ludzku. Faktem jest, że mimo wielu danych jest tam sporo uogólnień, ale z drugiej strony - gdzież ich nie ma? A jeśli nie uogólnienia, to inne wypaczenia obrazu, związane choćby z indywidualnymi wrażeniami czy okolicznościami, w jakich danej osobie przyszło się obracać. Chyba zawsze trzeba brać jakieś poprawki.
    Mam wrażanie, że książka Wałkuskiego dzieli czytelników na dwa obozy. A ja chyba jak zwykle - w lekkim rozkroku.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Jamjan Masz na myśli "Jutro przypłynie królowa"? Tak, to zupełnie inna książka. Przede wszystkim inny ciężar gatunkowy opisywanego tematu. "Opowieści z Wysp Owczych" to pogodny w stylu reportaż, naznaczony osobistym doświadczeniem pewnego rodzaju genius loci z tym miejscem związanego. Natomiast "Jutro przypłynie królowa", mam wrażenie, intencjonalnie obiektywizująco ukazuje trudny temat, będący przedmiotem reportażu. Może stąd wrażenie suchości przekazu? Do "Wysp Owczych" zachęcam gorąco. :)

    OdpowiedzUsuń